mimo woli

przebarwiła się noc
pod ciężarem świtu

znowu łza została bez znaczenia

ty pieścisz już cudze myśli
ja mrużę oczy od słońca

*
przypominam sen
jak martwa woda
stałem się minioną porą taflą lodu

byłem wtedy bardziej realny
niż noc wchodząca przez okno
czy podmuch wiatru

*
utkany z mgieł patrzę na wyblakłe słońce
płatki śniegu jak szklana wata przysypały berberys

gubię się w przyziemnej nostalgii
na drodze za mostem
którędy odszedł świt