pośród

w ogrodzie myśli przysypane śniegiem
gdy nic nie mówię skrzą się
chcą być razem z blaskiem ognia
nieogrzanym słowem

wierzę snom oprócz szeptu
otwierają oczy gwiazdom
wbiegają na brzeg
gdzie splatam dłonie
jak drzewa owijam cieniem

pęknę jak kra wierny chwilom
nazbieram do kubka trochę piasku
przesypanego w klepsydrze wieczoru