poznajmy

zaczynam się deszczem
z przytulenia szorstkim skrzydłem
wieczorem zatrzymuję wzrok
pamięć po nielicznej chwili

od kiedy nie wiem
lepiej zaokrąglam róg stołu
parą sów co były sobie bliskie

zaczynam się bez świateł
snem co miał się ziścić
w podskoku nie sięgnął

zostaję bez przerwy jak rzeka
zwodzę szeptem