Dwa zespoły - dwie wieże
Dwa zespoły dwie wieże na zwietrzałej już skale budowały wysoko i urosły wspaniałe. Tylko wieże dwie szramy zaznaczały na niebie. Każdy mógł je podziwiać. Przyciągały do siebie.
Cieplutko je przyjmowano, jak dwa palce w górze. Znak wiktorii miły ludziom, przyjazny naturze. Radość długo nie trwała. Coś zmieniało się w glebie. Powolutku się wieże odchylały od siebie.
Jeszcze nikt nie dostrzegał, że się zmienią w ruinę, tylko sztab modelował katastrofy przyczynę. Gdy samolot jak pocisk jednej wieży ściął głowę wyrósł tłum na ulicach, by ocalić połowę.
Druga wieża też ranna. Już się w niej osypuje, lecz ktoś ludzi w nią wciąga. Niech kto może ratuje! Wstrzymaj się mój strażaku! Nie pędź w ogień jak ćma! Niech Cię nam nie zabierze spektakl ognia i zła!
|