Widzenie
Niedzielnym porankiem w modlitwie pogrążona zamykam świat realny, pozostaję w bezruchu. Zaglądam mimo woli przyszłości w oczy. Szmery, kroki, szepty dochodzą do mojego słuchu.
Spokój bezwładny powleka duszę. Chłód jakiś obcy dotąd mi nieznany przenika przez mury. Smutno szaro napełnia wnętrze mojej na biało wyścielonej trumny.
Ołowiem ciało się stało, zastygło, zamarło. Widzę, czuję, słyszę lecz jakże teraz inaczej. Ludzie się zebrali, znajome twarze i plotkarstwo ciekawskie. Spokój mnie prowadzi przez kościół, jednocześnie spoczywam w trumnie przed ołtarzem.
Czekam cierpliwie na mszę ostatnią, pożegnanie z ludźmi, światem.
Powoli, wyciszona otwieram oczy, klęczę przed ołtarzem. Podnoszę wzrok, Jezus z krzyża miłosiernie na mnie patrzy. W ułamkach sekundy poczułam pielgrzymki mojej koniec. Widzenie czy przestroga, powiedz, Panie.
Czy pora nadeszła zwolnić dobiegając do mety, walizki spakować, zamknąć, duszę przeszłością nakarmić, poszybować w ramiona Twojej Chwały?
Czy też ostrzeżenie dajesz, biegnę, karmiąc dobrem duszę za szybko unicestwiam swoje ciało? Wiem, czasu za wiele nie pozostało.
Zdążyć, czekają....
10.01.2010
|