Pragnienie śmierci
Poranka słychać dźwięki znajome Śpiew ptaków go oznajmia Trzask drzwi sąsiada Lecz we mnie cisza złowieszcza Zaglądam w głąb pustki swej Ciemność tam tylko Płomyk nadziei już dawno zgasł Wiatr rozwiał marzenia Smutek owładną duszę Zadumy czas dając O dniach minionych Jak lekko traktowanych Czas zmarnowany z uczuć wyzuty Sny odeszły gdzieś w dal Jedno pragnienie tylko zostało Pragnienie śmierci w sercu gości Ciszy, spokoju pragnienie W ludzką niepamięć odejście Dać duszy skołatanej Chwile wytchnienia Zostawić w tyle daleko za sobą Słowa, nakazy Kłamstwa ludzi niegodziwych Uczucia fałszywe Tak często dawane By zyskać, posiadać Człowieka zniewalać Słowa spokoju, miłości Marzeniem były Wyzbyte z obłudy i fałszu Czyste jak dziecka serce tylko może być Lecz próżne wołanie W pustkę czarną się niesie Echem odbija się Od serc fałszem skalanych Wielbiących zawiść i nienawiść Zapewne serce moje nie godne Dusza skalana Miłości by stać się ostoją Niech szczęśnie i zginie W niebyt istnienia odejdzie Dusza zmęczona Tam może znów Po czasie wytchnienia Płomień nadziei Nowego życia spotka W ramionach miłości Na nowo zrodzonego
|