Liści rozmowy
Poranna cisza słońcem zalana Zastygłe samotne drzewa Zielenią liści w bezruchu czekają Na pierwszy powiew Pierwszy szelest słów swych Niemi świadkowie ludzkiego życia Wraz z pierwszym podmuchem wiatru Opowieść swą zaczną Szumem liści, trzaskiem gałęzi Dyskusję zażarta prowadzą O ludziach pędzących Za złudą życia Człowieku samotnym Co stracił nadzieje Na życia lepsze koleje Kobiecie co kochaną by chciała być Lecz kochać sama nie umiała Niemi świadkowie upadków i wzlotów W porannym słońcu Jak dwoje staruszków Swe liście grzeją W szeleście cichej rozmowy Swą opowieść wiodą O życiu co śmierci szukało W bezsilnym galopie złudzeń Sens swój zapodziało O śmierci idącej nieodwołalnie Życiem wciąż by chciała być By karmić swe oczy szczęściem Radością dzieci w słońcu skąpanych Niemi świadkowie zza naszych okien W jesiennej zadumie zasną na długo Zrozumieć zechcą ludzkich losów koleje Bezsens pogoni za zjawą życia Fałszywym szczęściem, miłością zakłamana By znów w wiosenny poranek Skąpane w słońca promieniach Szumem liści na wietrze Spróbują nam dać odpowiedz Gdzie straciliśmy piękno życia naszego
|