szeptucha
w ogonku myśli jak ludzie
na serce garść fiołków zrywanych nocą
gdy księżyc zaśnie w konarach starego dębu
boli - widzę wosk wylany paruje wnętrze
światło przysiadło już nie odejdzie
cień się skrada spłoszony modlitwą
uwierzę głośno matka niech długo żyje
kamień co miał być rzucony
postarzał się o kolejny wiek
szept w rękach jak żywy studzi ogień
może wyjdę zupełnie jak kiedyś
pozbawiony znaczeń urosnę
czym karmią się chmury
motyl pozbawiony wdzięku