Przylądek Dobrej Nadziei
Pierwszy krzyk wydajemy i na tej Ziemi
egzystujemy w blasku słonecznych promieni,
o brzasku wstajemy przez nie przebudzeni,
emocjami karmieni i słowami mówionymi
do bliskich i wszystkich kochamy i szanujemy.
Wypełniamy życiowe walizki tym co odczujemy,
gdy urodzi się lub umrze ktoś bliski z rodziny,
po czym szukamy w Bogu lub w sobie winy.
Myślimy i obietnice wiecznego życia za kpiny
uważamy, gdy twarzy bliskich już nie widzimy,
do celu podróży sami nieustannie dążymy.
Nim na znak żałoby okna szczelnie zasłonimy,
potem w regale szyby kiedy trumnę wniesiemy,
nim ją otworzymy i klęcząc przed nią pomodlimy,
patrząc na zapłakane twarze bliskiej rodziny,
zdać sobie sprawę z konsekwencji musimy
krzyżowej śmierci, gdzie Bóg odkupił nasze winy
i powstał po trzech dniach zmartwychwstały.
................................................
Nim swe oblicze i serce zmienisz w skały,
uznasz, że jesteś wspaniały i doskonały,
nie bój się ku mnie obrócić swej twarzy
zapłakanej, gdy syn twój jest już siny,
a ty z trudem przełykasz te porcje śliny
w gardle i myślisz nagle o poczuciu winy.
Dziś cię mocno przytulimy i uściśniemy,
wierząc, że dotrzemy do Przylądka Nadziei
Dobrej a jest nią za oknem widoczny zenit.