na skaraju
bardziej cichy niż obecny
przenoszę szept na ramionach
w milczeniu zawierzam słowom
jak przypływ który nabiera znaczenia
oddech zamieniony w wiatr
co się wciąż wita i żegna
chmurą skrzypnięciem drzwi obecna
z czasu wybierasz refleksy
ożywam jak kwiat który przetrwał
w zarysie koloru
na ustach