Ikar

Znów do lotu unoszę swe skrzydła,
za oknem widać słońca zachód,
nie może stać mi się żadna krzywda,
zamykam oczy i frunę z dachu.

Przed blokiem kumpla jest piachu
kupka i nieraz najadł się strachu,
gdy z dachu skakał jakiś samobójca,
w tym wypadku dosłownie idąc do piachu.

W tej piaskownicy bawiły się dzieci,
lot samobójcy obserwowali sąsiedzi,
wszak spadający człowiek długo leci,
lecz kiedyś jego ciało dotknie ziemi.

Nieraz ci samobójcy tak właśnie lecieli,
stąd blok ten przezwano samobójców
blokiem, dziesięć pięter dzieli
od ziemi samobójce przed skokiem.

Ja tak stojąc stawiam stopę
na krawędzi rzeczywistości i fikcji,
nie potrzeba mi gapiów i policji.

Gdzieś tam wysoko jestem myślami,
opieram w pokoju stopy o podłogę,
rozmyślam o tym kiedy ktoś rani
moją duchową powłokę i niepotrzebny
czuję się oraz życiem rozczarowany.

Zawsze otwieram oczy, by dalej kroczyć
przez życie - zanim mój wosk się stopi.