Frau Marta Rozdział IV Roksolana – Uśmiechnięta Sułtanka

Autor: 

Rozdział IV Roksolana – Uśmiechnięta Sułtanka

Tego dnia szła razem z nim do Galerii Echo. Chciała spędzić razem z nim niezapomniane chwile. On idąc za nią czuł się z każdą chwilą coraz bardziej zauroczony. Kiedy przechodził na pasach o mało nie wpadł pod samochód. Na szczęście cała trasa przebiegła pomyślnie i po przejściu całej serii świateł drogowych i przejść dla pieszych – potocznie zwanych zebrami znaleźli się po drugiej stronie ulicy. Ona szła pierwsza i czekała na niego na poszczególnych wysepkach. Kiedy przeszli na drugą stronę po szarych granitowych schodach, zeszli na dół do wejścia do Galerii. Przed nimi otwarły się szare drzwi obrotowe. Ona weszła pierwsza. On stał przez chwilę i gapił się na jej uśmiech widoczny po drugiej stronie szyby drzwi obrotowych. Uśmiechała się tego dnia wyjątkowo pięknie.
Po chwili osłupienia przekroczył drzwi obrotowe, po obrocie zaś magiczny próg do magicznego świata przepychu i luksusu. Świata, którego nie zaznaczał w dzieciństwie. Wtedy mógł co najwyżej podziwiać witryny pełne towarów, których i tak by nie kupił bez dolarów. Gdzieś na granicy z Polską ojciec załatwiał wymianę Marek na Dolary. Była to końcówka lat osiemdziesiątych. Pamiętał pierwsze ciuchy z Pewexu. Kiedy po raz pierwszy przekroczył granicę z Polską wstąpił do ciucholandu. Dziwił się czemu ludzie chodzą w ubraniach po zmarłych Niemcach. Część ubrań rozpoznawał jako ubrania swoich krewnych, znajomych, przyjaciół, rodziny. Wiedział, że sam w życiu czegoś takiego by nie założył. Co innego skórzane kurtki i jeansy. Pierwszy powiew zachodniego wiatru. Pierwszy napad na jubilera, który miał sklep na granicy. Pierwsze zarzuty i pierwsze spotkanie z kolegami z Polski, którzy wpłacili kaucje. Potem drobny przemyt za granicę sprzętu AGD i RTV.
Teraz był już dorosłym facetem. Miał około 27 lat. Co prawda nie zdał parę razy na studiach, ale zaczynało podobać mu się życie wiecznego studenta. Podobało mu się do momentu poznania Frau Marty. Teraz szedł obok niej w czarnej skórzanej kurtce i jeansach. Na nogach miał białe buty. Lubił słuchać rock'n' rolla. W kieszeni miał parę dolarów, które wymienił w lombardzie. Poszedł z Frau Martą do sklepu z biżuterią. Kupił jej pierścionek z diamentem, kolczyki oraz srebrny naszyjnik. Ona zaś chodziła po sklepach, przymierzała ubrania i robiła zakupy. On stał przed nią i co trochę podpowiadał jej w czym najlepiej wygląda. Ona obracała się i spoglądała co jakiś czas w stronę lustra, które stało w przymierzalni. Kupiła sobie zielony i różowy kapelusz. Do kompletu różowe rękawiczki, różową bluzkę i różową spódnicę do kolan. Za wszystkie zakupy zapłaciła oczywiście kartą. Oczywiście cały czas się do niego uśmiechała.
Po zrobieniu zakupów usiedli na chwilę w jego ulubionej kawiarni, która znajdowała się w rogu Galerii Echo. Zamówił jej ulubioną kawę parzona po turecku z mlekiem i dwiema torebkami cukru. Do tego obowiązkowo ciastko w kształcie serca oraz woda niegazowana. Ona trzymając białą filiżankę w prawej ręce co jakiś czas odkładała ją na biały spodek, ponieważ była gorąca. Przy tym co jakiś czas dmuchała w filiżankę i uśmiechała się. On coraz bardziej wczuwał się w jej stan emocjonalny. Sam nawet zaczął odpowiadać uśmiechem na uśmiech. Do tej pory przychodził tutaj tylko z kolegą ze studiów. Zwyczajnie pogadać. Teraz chciał pogadać z nią. Pogadać o tym weselu, które miało nadejść za dwa tygodnie. Był tak zauroczony jej uśmiechem, że nie chciał go zniszczyć jakimś swoim nietaktownym słowem. Zamówił jej na deser ciasto czekoladowe z bitą śmietaną. Miał nadzieje, że lubi desery. Nie pomylił się. Kiedy ona na jeszcze jadła zagarniając ciasto srebrną łyżeczką i się uśmiechała – rzekł :
-Nie poszłabyś ze mną na wesele za dwa tygodnie jako osoba towarzysząca ?
-Proponujesz mi pójście ze sobą na wesele ? Jestem zaskoczona – rzekła przełykając ciasto, po drodze trochę się krztusząc – tak, że musiała napić się tej wody z literatki.
-Ja tez jestem zaskoczony. Jeszcze kilka dni temu bym nie zapytał, ale dziś chcę ci ….
-Chcesz mi coś powiedzieć ? Mów śmiało. Nie jesteśmy na sali wykładowej.
-Marta. Frau Marta. Pani Marto. Tzn, Ty. Chcę ci powiedzieć, że mi się bardzo podobasz.
-Powiedziałeś do mnie Marta ?! I że ja się tobie ? Ja się tobie podobam ?!
-Tak. Wiem. Masz pewnie wielu adoratorów wśród studentów i nauczycieli, ale ja...
-Adoratorów ?! Ja jestem raczej Katherine Switzer i żaden facet mi nie będzie..
-Ale ja nie jestem każdy. Ja nie chce być każdym ! Chce być. Che być twoim Emrodem.
-Moim Emrodem ?! Może już bardziej Tristanem ! A ja twoja Izoldą Długowłosą …
-Bądź kim chcesz, tylko proszę zgódź się pójść ze mną bo. Bo ja chyba zwariuje.
-Ja chyba już zwariowałam. Dobrze pójdę z tobą na wesele, ale tylko ten jeden raz.
-Obiecuję. Ten jeden raz. Jeżeli ci się nie spodoba zamkniesz mnie w sali wykładowej.