dzieci
kiedyś wbiegną na schody
zostawią uśmiech
trochę czułości w dorosłej garści
daję im słowa - klucze
otwierają labirynty wzruszeń
tam ciepło usidla zmysły
gorycz ciąży ku ziemi
oswajam ciszę grymasem twarzy
jeszcze potrzebny jak stare drzewo
rozwieszam wilgotny smutek
to deszcz stuka nie serce
otwieram oczy jak okna
przez które przechodzi mrok