przezroczysty

rozmazuję na twarzy powietrze
na pozór niewinne kształtowanie reakcji

dialog ze sobą jak deszcz
gdy wrzucam wilgotne wnioski
do kosza z brudną bielizną

tkwię jak Jonasz w trzewiach świata
jeszcze niegotowy aby spojrzeć
chłodnym okiem na nadmiar ciszy

krzyk nie jest na receptę
bez diagnozy raz za razem myję ręce
łatwiej w strugach wody
odcedzić rzeczywistość od marzeń