cichość
podzieliłem się snami i wodą
co zmoczyła włosy wierzbom
wyrosłym na brzegu dobrym słowem
zamieniłem oczy na grząskie myśli
ukryte w czerwieni liści
ścieżki i twarz za owalem dłoni
jak jesień doleję deszczu wiecznym piórom
sercu natręctw które nocą
jak spóźniony przechodzeń
wystukało na chodniku swoje imię
w obietnicy zamilkły echa
na drzewach uplotły gniazda z wiatru