w cieniu bezlistnych drzew
czyż mogę zapomnieć
z nocą bezduszną utopią
niezachwiany a przecież smutny
cóż lata-gwiazdy z wypalonych ognisk
jak marynarz ze statku na wydmach
opływam niebo czy tylko tonę
czas nie stroni od ciszy
dwa kwiaty ze szkła co nie zwiędną
już nie zasnę z deszczu słowa
czy sława tylko pustym naczyniem
które na dno opada