czule
najdłużej milczę o matce
urasta przylega do ust i oczu
idę sercem bez końca
brzegi są tylko umowną granicą
gdzie można znaleźć bezużyteczne słowa
czas wyglądający przez okno
liczą się sny które opuściłem
dorosłe jak statek opływają pory roku
lipa zakwitła wcześniej
obok niej znalazłem część siebie
zardzewiały nożyk do przycinana róż
w ogrodzie matki