Bez reszty
mówię mniej patrzę jak woda
zmęczona falą i życiem
myśli kwitną jak lipy
z cieni plotą zachód
od nocy cięższy kamień
cała złość nieleczona z kompleksów
pies warknął jak samochód
pobiegł szukać pana co poda łapę
zebrałem resztki z wczoraj
kruchą bliskość i czas
starł gumką uśmiech i smutek
jak fioletowe pola łubinu