Na początku

synowi

mówi że kocha i zaraz
zamienia w deszcz oczy i dłonie

nieporadny bo pierwszy
jeszcze wrażliwy na dotyk lata
chmur które przekreślają niebo grzmotem

milczę rzeka owija się wokół brzegów
słowa to mielizny gdzie wygrzewa się czas
mewy kreślą dziobami listy do nikogo

posadził kwiaty a wyrosły sny
krótki z braku tlenu oddycha ciszą
kolejny jak noc z cieniami zamiast poduszki