Bez znaczenia
rozdaję twarz deszczom
gdzie można prześledzić upadek słońca
równie żywą przypowieść o życiu
które postradało zmysły
na rzecz usłużnej nadziei
nic nie warte sny zamaluję światłem
z końca tunelu pędzlem lub słowem
przepadły w pogoni za sensem
czy mogę liczyć na cokolwiek
co nie posłuży niczemu
to jak wybrać liść z miliona
i obarczyć winą za wszystkie
co byś nie powiedział zarośnie
a zmierzch jak ziemia równie obcy
w nieludzkim pożądaniu