Lek

żyję w rozchwianiu domagam się przypływów
serce falą liże piasek pełen grudek bursztynu
zamyśleń obranych z nocy i smutku

jak narkoman wstrzykuję światło
przepływa rzekami gdzie cumują łodzie
z pragnieniami i nieufną cierpliwością

wreszcie wpada do morza
wymieszane z pamięcią opada na dno
w chmurze pomarszczonych myśli
które po dotknięciu jak z lampy alladyna
zamieniają się tylko w trzy dobre życzenia