Chwilę temu
są ranki bez początku z wystygłym pragnieniem
z cieni przecieram oczy poślinionym palcem
jak policzyć krople gdy deszcz opuszcza zasłony
trzyma się kurczowo zamkniętych okien
pęka czas wzdłuż drogi z przemoczoną duszą
trudniej szeptem przywołać znaczenia
wychodzę z siebie nieważne jakim gestem
przywróć mnie myślom w wyścigu na słowa
przegrałem z wiatrem ostatnią koszulę
czy znowu sen z niewidzialnym przesłaniem
przemalował serce na złoty kolor
kimkolwiek jesteś za radą zostań
w bezkresie ledwie trwaniem bez mocy
przywracania marzeń