Świeżość

gdy tylko jesteś nie przywrócisz gwiazdom wzroku
nie zgadniesz kto stoi za drzwiami obejdzie się smakiem
bez wiary w sprawczość chwil odkryłem w piersi kamień
obtoczony światłem tkwi tam od dawna mylę go z sercem

przerosło znaczenia z samej formy nie potrafię odczytać uczuć
bardziej czuję niż rozumiem drzewa zgubiły deszcze
dzielę z nimi cienie obojętność czasu idącego niebem

widzę jak przenosi na barkach nasiona traw
szmer strumienia i ludzki los do zbiegu dłoni
potem zawraca i pląsa po kałużach rozchlapując świat
w skrawki fotografii na której dzieci wygrzebują z piasku
muszle w poszukiwaniu pereł i szeptu morza