Na drogach przykrytych dachem czasu
dosładzam herbatę dłonie ciepłe
zamykam niebo w skrzydlatym uścisku
dzień zmrużył oczy stanął prosto
wspinam się światłem sercem uległym
coś wiem gdy zapomnę słowem zgasnę
wiatr pokłonił się cieniem
dogasa ogień nad spopielałym sensem
przestrzeń szeptem szronem jak palce
wciąż po omacku nie swoją gwiazdę
porywa i rzuca na pożarcie chwilom
oddam myśli jak piasek wysypał się z oczu
falą przybił na nieznanym brzegu
ślady zostawię jak drogowskaz słońcu