Szeptem układam słowa
w źrenicy cały blask
przyszło spłonąć wiatrom
włosom jak kłosy żyta
czas zaprószył śniegiem
zawiało koleinami toczą gwiazdy
serce ubrane w zamieć
chwile próżne zamyśleniu
zostanę u zbiegu dłoni
choćby żar ukrył usta w śpiewie
sięgam po niebo zachód okrył całunem
resztkę ciepła uwięzionego przy skroni